Tak, Dundersztyc całkiem nieźle się trzyma jak na swój wiek i z pewnością nawet sam sobie tego zazdrości! A w każdym razie nie ma powodów do narzekania.
W sumie to ten cały rosołek to już praktycznie zrobił, za parę minut wszystko powinno być gotowe. I bardzo możliwe, że te parę minut przesądziłoby sprawę i dziobak zdążyłby uciec. W końcu całkiem nieźle mu z tym wszystkim poszło.
Ale jest jedno małe ale.
Laboratorium Heinza jest pełne różnych, dziwnych rzeczy i części. W tym, także i pułapek. Jeśli Pepe myślał, że była tylko jedna, w którą wpadł przybywając tutaj – to się pomylił. A może zdawał sobie z tego sprawę, ale zapomniał? Albo to wszystko przez to zmęczenie spowodowane chorobą.
Niemniej – wlazł w pułapkę, która nawet nie jest na dobrą sprawę skończona! Jakaś chwytna część złapała go tylko za jedną łapkę i mógłby spokojnie iść dalej, ciągnąc za sobą schwytaną nogę, albo uwolnić się od niedokończonego nie-wiadomo-co. Problem leży gdzie indziej – nieskończona pułapka zaczęła strasznie piskliwie wyć.
Oczywiście Dundersztyc natychmiast się pojawił. I nieco się zdziwił.
- A co ty tu robisz, Pepe Panie Dziobaku? Nie powinieneś przypadkiem jeszcze leże-eć? Eech, to trzeba wyłączyć!Dundek nieco się podirytował, bo urządzenie wyło głośniej, niż on mówił, co zdecydowanie psuło mu jego monologi do zwierzaka. Podszedł, wyłączył to, cokolwiek to było, a Pepe od razu schwytał i wziął na ręce.
- Ale w sumie to dobrze, że już nie śpisz. Przygotowałem dla ciebie rosołek, to akurat zaraz sobie zjesz. Już wyłączyłem, próbowałem, jest bardzo dobry, zapewniam Cię.Zrobił parę kroków w stronę kanapy, ale zaraz zatrzymał się.
- Wiesz co, panie dziobaku? Przecież nie będziesz jeść tutaj! Ani nie mam gdzie Cię tu posadzić, poza tym na pewno nachlapiesz mi na jakiś sprzęt! Tak, obu nam będzie wygodniej w kuchni. Stwierdził i trzymając wciąż Pepe na rękach, skierował się razem z nim prosto do kuchni.
[z/t dla Heinza i Pepe, przenosimy się
TUTAJ ]